Mobile menu

O dojrzewaniu fotograficznej świadomości
(z Wojciechem Kubickim)

20 maja 2021

wpis nr 8

 

 

O dojrzewaniu fotograficznej świadomości

(z Wojciechem Kubickim)

 

Wojtku, poznaliśmy się w szkole, gdzie do dzisiaj uczymy przedmiotów fotograficznych. Odnoszę wrażenie, że łączy nas podobne spojrzenie na sam proces uczenia (się) fotografii i na różnice wynikające z ukończenia „starych” szkół. Dzisiaj proces ten wygląda inaczej, bo inne są ścieżki dochodzenia do warsztatowej świadomości. Negatywy na sklepowych półkach zostały zastąpione przez telefony, komputery i drony. Czy dostrzegasz w tym jakąś ciągłość? Czy w ogóle możemy mówić w takim przypadku o podobieństwach świadomości czy wrażliwości fotograficznej? Jakie jest twoje zdanie?

 

Wojciech Kubicki: Pod wieloma względami są to dwa zupełnie odmienne doświadczenia. Technologia ciemniowa uczy zupełnie innej wrażliwości i wiąże się z długim procesem nabywania umiejętności. Fotografia analogowa to, przede wszystkim: obróbka, optyka, odpowiednie wywołanie/powiększenie, passepartout, wystawienie i aranżacja – lawina wielu elementów, z którymi trzeba się zmierzyć. Dzisiaj początkujący fotograficy obrażają się, gdy muszą uczyć się chemii, fizyki, estetyki i wielu innych dziedzin składających się na fotograficzną świadomość.

W moim przypadku, dojrzewanie tej świadomości związane było z eksperymentowaniem z techniką i technologią analogową. Byłem ciekaw, co stanie się z obrazem w takich czy innych warunkach (np. w połączeniu światła dziennego, mgły, przeterminowanego filmu i przeterminowanej chemii). Jakość obrazu warunkowały też aparaty (Zenith E, Nikon, a nawet Globika), które były „płynne”, „przechodnie” – ze względu na wysoką cenę i trudną dostępność. Z kolegami wymienialiśmy się sprzętem, żeby sprawdzić i przetestować różne możliwości, opanować różnice w ich użytkowaniu itp. Było w tym zaangażowanie w myślenie o fotografii i myślenie fotografią – np. przeróżne wpływy, które można zauważyć na zdjęciach z tamtego okresu (Rodchenko, konstruktywizm…). Dzisiaj wiele z tamtych prac zyskuje dodatkową wartość (dokumentalną, reportażową), o której wtedy nie myślałem. Niektóre zdjęcia, które w momencie ich powstania wydawać mogą się banalne, po latach zyskują rangę opowieści o codzienności minionej. W dzisiejszej fotografii ten walor często zanika. Ta, z którą teraz najczęściej się stykamy, przesączona jest łagodnością, nad-estetyką i atrakcyjnością. Fotografia bez postprodukcji jest po prostu nieładna, a fotografia dzisiejsza to przede wszystkim oczekiwanie ładności i podbitej estetyki, podciągniętych kolorów, czy światła, które jest niczym więcej, jak tylko trikiem programu graficznego. Pojawiają się więc pytania o balans pomiędzy prawdą a oszustwem w fotografii, pomiędzy interpretowaniem rzeczywistości a oszukiwaniem widza.

 

Wygląda na to, że oprócz szczegółów technicznych i technologicznych, o których wspomniałeś na początku, jest jeszcze cała masa zagadnień, których nie sposób, ot tak, wytłumaczyć – można jedynie uwrażliwić się na nie i, między innymi, może temu właśnie służy ten długi proces dojrzewania fotograficznej świadomości?

 

Wojciech Kubicki: Na temat fotografii w ogóle trudno się rozmawia, bo jak można zbudować czterogodzinną dyskusję na temat zdjęcia, które powstaje w czasie 1/125 sekundy i jest konsekwencją warsztatu, refleksu i instynktu? Nieważne, czy fotografia jest statyczna, czy dynamiczna, bo wszystkie składowe osadzone są w czasie i ze sobą powiązane. Zdjęcie powstaje nieporównywalnie szybko w odniesieniu do trwania jego odbioru. Dlatego tak wiele pytań dotyczących fotografii jest nieadekwatnych, gdyż nawiązują one do czegoś co trwa i trwa (pociągi jadą: jakie? dokąd? kto nimi jedzie? o której odjeżdżają?), nieprzerwanie.

 

Spróbujmy zatem pokrótce nakreślić rodzaj schematu, na którym rozciąga się to, co nazwaliśmy fotograficzną świadomością. Przychodzi mi do głowy kilka słów-kluczy. Pierwszym jest – „proces”...

 

Wojciech Kubicki: Pomijając proces techniczny, czyli tworzenie obrazu, wydaje mi się, że proces jest równie mocno związany z osobowością, ze zdobywaniem doświadczeń i przeżywaniem zdarzeń. To wszystko zaś idzie w parze z poznawaniem nowych technik fotograficznych. Samorozwój i dążenie do udoskonalenia warsztatu definiują proces, podczas gdy egzystowanie w świecie zdarzeń nadaje mu tematy i odciska swoje piętno. Jedno i drugie ma wpływ na to, co i jak fotografujemy.

 

Drugim będzie, wspomniany już przez ciebie, „warsztat”…

 

Wojciech Kubicki: Najłatwiej będzie odwołać się do praktyki. Pokażę ci pewien reportaż. Na stykówce widać, że sprzęt zawiódł mnie tutaj na całej linii. Pomysł zderzył się z niemożnością techniczną, z usterkami aparatu - w trakcie naciągania migawki rysował negatyw. Fizyczne uszkodzenie negatywu w efekcie uwarunkowało efekt końcowy, co wpływa na ocenę mojego warsztatu, mimo że przecież na te rysy nie miałem żadnego wpływu. I to właśnie nazwałbym zderzeniem z warsztatem - sukces samego obrazu nie zależy tylko od pomysłu; zależy też od strony technicznej, a w fotografii analogowej od obróbki początkowej w ciemni, aż po aranżowanie w sali wystawienniczej.

 

Kolejne słowo - klucz to „działanie”…

 

Wojciech Kubicki: Pozwól, że znowu nawiążę do jednego ze swoich projektów, w którym fotografie wykonywane były z tego samego miejsca, przez 77 dni, aparatem umieszczonym non stop na statywie i nie zdejmowanym (aż odkleiła się stopka). Jest to pionowy kadr, więc aparat stał cały czas przechylony. Zdjęcie przez okno, które musiałem myć co drugi dzień, żeby nie było plam na szybie. Statyw w moim domowym atelier trochę zawadzał i trzeba było uważać, by go nie potrącić. Precyzja kadrów była w tym przypadku wyjątkowo istotna, bo od niej zależało powodzenie realizacji. Projekt ten jest zobrazowaniem działania czasu na mnie, a także zobrazowaniem przestrzeni – zarówno tej za oknem, jak i tej domowej. Wydaje się, że inni mieszkańcy mojego bloku wiedzieli to samo co ja. Ale chyba jednak nie do końca. Chodziło mi tu o zauważenie zmian w przestrzeni, która w codzienności jest pomijana i niezauważana. Widok z mojego okna jest tak opatrzony, że praktycznie już niezauważany, zatem projekt ten był pewnego rodzaju pochyleniem się, stop-klatką, skoncentrowaniem uwagi na tym, co banalne czy spowszedniałe. Poza tym, dochodzi tu jeszcze do zderzenia dwóch światów: bezpiecznego domu i świata zza okna (innych ludzi, deszczu, światła, śniegu…). Z jednej strony, było to wyjątkowo proste (zaszyć się w domu), ale zarazem bardzo trudne, bo chciałem odnaleźć atrakcyjność, a w widoku przez okno trudno o atrakcyjny kadr. Robiąc te zdjęcia nie wiedziałem jaki będzie efekt końcowy i jak to podam. Gwarantem efektu była przede wszystkim regularność działania - wszystkie fotografie wykonywałem o podobnej godzinie, rzetelnie, dzień po dniu, przez kolejnych 77 dni…

 

Myślę, że twoja opowieść świetnie obrazuje potrzebę konsekwencji, o której moi goście i ja sama, często wspominamy na łamach tego bloga. I czas na ostatni klucz – „szczegół twórczy”…

 

Wojciech Kubicki: Dla mnie szczegółem jest kontekst, czy też powód wykonania fotografii. Mam kilka zestawów, które bardzo ściśle związane są z moim osobistym życiem. Pomimo to, że są bardzo autobiograficzne, mam wrażenie, że dotykają uniwersalnych wartości, w których z łatwością odnaleźć może się każdy odbiorca.

Część moich zdjęć opowiada o niemożności powrotu do ważnych dla mnie miejsc. Najtrudniejsze jest fotografowanie miejsc, które bardzo dobrze znam, gdyż wzbudzają we mnie olbrzymie emocje, co zakłamuje obiektywność przedstawienia. Zazdroszczę bieszczadzkim turystom, którzy bez filtrów emocji i pamięci wykonują czystą, prezentująco – przedstawiającą dokumentację fotograficzną. Osiągają to, od czego ja sam jestem niejako odgrodzony faktem, że pochodzę z tamtego rejonu. Istnieje cała gama wrażeń, obserwacji, szczegółów, na które nigdy nie zwracałem uwagi mieszkając w Bieszczadach, a na odkrycie których nakierowały mnie dopiero - tęsknota, nostalgia, dystans, czy brak. Szczegół twórczy jest więc dla mnie bezustannym uwrażliwieniem na emocje, o których wiem, że mogą się wymknąć.

 

Wojtku, moglibyśmy tak rozmawiać przez kolejne długie godziny. Ograniczeni pewnymi ramami musimy jednak przenieść dalszą część naszego spotkania do mediów społecznościowych (dokąd zapraszam czytelników), gdzie będę prezentowała m.in. zdjęcia, o których opowiadałeś. Ale pozwolę sobie na ostatnie pytanie - po co, w ogóle, robić fotografię?

 

Wojciech Kubicki: Bo to dobry pomysł na powiązanie siebie ze światem. Ten zatrzymany kadr mówi o mnie, staje się cząstką mnie, mojego spojrzenia i mojej przestrzeni.